Joanna Walaszek

inspirujące ślady

 

 

Andrew Quick

THE WOOSTER GROUP. BRULION

tłumaczenie: Grzegorz Stępniak

Korporacja Ha!art, Kraków 2016


The Wooster Group „jest jedną z najbardziej inspirujących i najdłużej działającą grupą teatralną w Ameryce” (s. 20) powiada Andrew Quick, autor właśnie wydanej w Polsce książki The Wooster Group. Brulion. Nie ma w tym stwierdzeniu przesady, co widać także w Polsce. Najpierw duże zainteresowanie wywołały pokazane tutaj spektakle: To You the Birdie (Phédre) (2002), Poor Theatre (2004), Hamlet (2009). Były wówczas dla widzów doświadczeniem obcowania z nieznaną, zdumiewającą rzeczywistością artystyczną, dla wielu niezwykle fascynującym, dla innych trudnym do akceptacji. Prowokowały do myślenia na temat horyzontów i perspektyw sztuki teatru. Najżywszy rezonans w środowisku teatralnym wywołał Poor Theatre, ze względu na niespotykaną wcześniej formę i tonację odniesienia do dziedzictwa Teatru Laboratorium w tym spektaklu. Poor Theatre stał się też tematem czy materiałem jednego z pierwszych w Polsce remiksów Wojtka Ziemilskiego (2010). Projekt oraz zredagowana przez Tomasza Platę i Dorotę Sajewską książka, RE//MIX: performans i dokumentacja (2014) są jednym z przykładów trwającego zainteresowania The Wooster Group i żywotności jego inspiracji. Innym przykładem zainteresowania Grupą jest książka Tomasza Platy Być i nie być. Kategoria obecności w teatrze i performansie ostatniego półwiecza (2009). W propagowaniu twórczości The Wooster Group największy udział miały „Didaskalia”, gdzie od 1999 roku ukazywały się omówienia i analizy pokazywanych w Polsce i oglądanych zagranicą przedstawień, wywiady z artystami i wreszcie Przewodnik: Wooster Group (2011 nr 101), blok przekładów rozmaitych tekstów, który był próbą bardziej całościowej prezentacji pracy zespołu. Zajmujący, ale zbyt wyimkowy, by stanowić kompendium wiedzy o tym teatrze. Zaistniała potrzeba dalszych publikacji i bez wątpienia cenna i ambitna Linia Teatralna korporacji Ha!art była do niej predysponowana. Niemniej, tym razem, wydając, świetny zresztą, przekład książki Andrew Quicka The Wooster Group. Work Book przeliczyła swoje możliwości. Trudno przyjąć jej polską edycję bez zastrzeżeń. O czym później, warto najpierw przyjrzeć się walorom ciekawej i oryginalnej propozycji Quicka.
Tematem książki, mówiąc najkrócej, jest proces twórczy The Wooster Group. Autor podkreśla, że zajmuje go „konstruowanie” przedstawienia, które „z braku lepszego słowa można nazwać doświadczeniem”, a nie „dekonstruowanie” (s. 233), czyli zagadnienia i procesy wielorakich dekonstrukcji, które były przedmiotem licznych badań krytyków i uczonych. Dekonstrukcja stała się wręcz etykietą przyklejaną do prac teatru. Opozycja, w jakiej autor ustawia swoje poszukiwania, mówi nie tylko o oryginalności wyboru tematu, ale też o odmienności perspektywy i metody badawczej. Pojęcie dekonstrukcji zostało, oczywiście, zaczerpnięte z teorii kultury i sztuki, której idee, język i narzędzia służyły analizie, rozpoznaniu, oswojeniu twórczości Grupy i wpisaniu jej w szerszy kontekst modernizmu, postmodernizmu. Liderka Grupy, Elizabeth LeCompte, na uwagę rozmówcy” „krytycy określają Pani spektakle jako dekonstrukcję” odpowiada: „Nie wiem, dlaczego to robią. Myślę, że to po prostu jest nowe i krytycy nie wiedzą, jak sobie z tym poradzić. Wydaje mi się, że za dziesięć lat ludzie, którzy określają to teraz jako dekonstrukcję, powiedzą, że wydaje się to nowym sposobem opowiedzenia tej samej historii” (wywiad Anety Mancewicz, „Didaskalia” 2011 nr 101). Rzeczywiście, później uczonych w tych samych przedstawieniach zajmowały nieco inne zagadnienia, obecnie sytuują je często w kręgu performatyki. Andrew Quicka także ciekawi performatywność dokumentacji i działań teatru, ale woli słuchać artystów niż uczonych. Nie interesuje go teoria, ale praktyka, nie interesują go konteksty, ale fenomen pracy The Wooster Group. To, co w niej szczególne, niepowtarzalne, materialne i konkretne, a nie abstrakcyjne, wspólne czy podobne innym. Szuka własnych narzędzi i języka opisu adekwatnego do zjawiska, o którym mówi. Przy czym w pełni świadomie poddaje się inspiracjom twórców The Wooster Group. Więcej nawet – próbuje w dostępnej mu materii poszukiwań naśladować ich sposób myślenia i działania. Może też dlatego, że sam jest teatrologiem i praktykiem teatru. Właściwie nie tyle pisze książkę, ile ją konstruuje.
Tak więc podstawą jego poszukiwań wglądu w proces pracy Grupy jest archiwum. Archiwum teatru i archiwum pamięci jego twórców. Interesują go ślady działań artystów i rola, jaką pełnią archiwalne źródła w pracy i przedstawieniach jako ich elementy i inspiracje kolejnych działań. Skupia się na kreacji pięciu przedstawień: Franka Della kuszenie Świętego Antoniego, Brace Up, Fish Story, House/Lights, To You, The Birdie! (Phédre). Na pracach, które były „spotkaniem z tekstami literackimi, filmowymi i dramatycznymi” i ich „konfrontacją ze znalezionym materiałem, który jest grany i pokazywany na scenie” (s. 27). Bez wątpienia dobrze je zna, ze sceny i z archiwum. Każdej pracy Grupy Quick poświęca osobny rozdział, w którym zamieszcza swoje rozmowy z Elizabeth LeCompte i/lub Kate Valk, blok fragmentów materiałów archiwalnych oraz fotografie. Materiały archiwalne mają różne formy: tekstów pisanych i kreślonych, ręcznie i maszynowo, rysunków, reprodukcji ujęć wideo, transkrypcji nagrań oraz reprodukcji fotografii. W tej rozmaitości form słychać echo multimedialności teatru. Materiały prezentują raporty z prób, strony ciągle poprawianych wersji scenariuszy, zapiski i notatki aktorów, strony dziennika LeCompte, rysowane i pisane równoległe „ścieżki” wideo i scenariusza, szkice scenografii i rekwizytów, fragmenty przepisanych lub napisanych tekstów, wskazówki co do rozmieszczenia wideo. W pierwszym momencie wszystko to sprawia wrażenie kompletnego chaosu, labiryntu szczątków jakichś zaszyfrowanych przekazów, w którym nie sposób się zorientować. Tak jak w cudzym brulionie właśnie. Niemniej wprowadzają do niego i świadczą o ich bardzo przemyślanym wyborze komentarze Quicka, który odwołuje się do poszczególnych pozycji, omawiając różne aspekty pracy Grupy. W miarę lektury książki studiowanie tych materiałów może stać się ciekawą i pouczającą lekturą.
Przedstawienia The Wooster Group też początkowo wywoływały dezorientację. Podobnie lektura rozmów. Wywiady autora z artystkami również nie porządkują wiedzy o przedstawieniach (często lub w ogóle czytelnikowi nieznanych), ale szybko można się zorientować, że nie o to chodzi w rozmowach o konkretnych materiałach i historiach ich pojawiania się w pracy, historiach ludzi, działań i sytuacji, scenicznych i prywatnych (to tutaj nierozdzielne), o stawianiu i rozwiązywaniu problemów i różnych innych sprawach – konkretnych i szczegółowych. A jednak, chociaż nie możemy wyobrazić sobie spektakli, nie znamy większości ludzi i materiałów, do których odnoszą się wspomnienia artystek, lektura wywiadów wciąga i staje się coraz bardziej fascynująca i inspirująca. Można podejrzeć liczne i rozmaite sposoby pracy i – co tu równie ważne – współpracy wewnątrz Grupy, które świadczą o ogromnej inwencji i żywotności wyobraźni, stałej gotowości twórczej, odwadze, niebywałej otwartości na innych i różnego rodzaju twórcze impulsy. Trudno tu mówić o metodzie, bo nic, o czym artyści mówią, nie układa się w sztywny system, a każdy pomysł, działanie reżyserki i aktorki zdaje się być odpowiedzią na tę, i tylko tę konkretną sytuację, nierozdzielnie związaną z tą, i tylko tą osobą i niepowtarzalną historią tej Grupy. Pojęcia takie jak „metoda” w ogóle nie pojawiają się w wypowiedziach rozmówców, LeCompte mówi co najwyżej o trickach reżyserskich albo o tym, że jej zadaniem jest złożenie tego wszystkiego do kupy. Język, jakim mówią artyści The Wooster Group o swojej pracy, jest równie ważny jak to, o czym mówią. Nie tylko nie wygłaszają manifestów i deklaracji, ale nie wytworzyli – inaczej niż wiele innych tego rodzaju zespołów – wspólnego i niezmiennego języka. Właśnie każdorazowo odmienny i silnie zindywidualizowany język wypowiedzi jest tym, co ich wyróżnia. Widać w nim wyraźne indywidualności i silny opór przed kalkami, schematami, rutyną, nieustanne dążenie do poszukiwania nowych sposobów komunikacji, do ożywienia języka. Dążenie znamienne też dla ich poszukiwań artystycznych. Wspólna natomiast jest tonacja wielu wypowiedzi, której obca jest wszelka górnolotność, pretensjonalność, a także autopromocja, do której mieliby już pełne prawo, jako artyści naprawdę wybitni. Nie mówią jednak o sobie jako o artystach, nie mówią o sztuce, tylko o praktyce, nie o sobie, tylko o Grupie, nie o procesie twórczym, ale o pracy, która zdaje się zwyczajnym sposobem życia.
Wywiady są tutaj śladem dawnej pracy, działań, autobiografii The Wooster Group, przywołaniem przeszłości teatru i równocześnie przywołaniem rozmowy (partnerskiej i przyjaznej) o przeszłości teatru, w której każdy z rozmówców i wszyscy nawzajem wywołują kolejne odpowiedzi, pytania, inspirują dalsze poszukiwania. Czytelnik, jako świadek rozmowy, pozostaje pod wpływem tych inspiracji. Quick wyraźnie idzie tu tropem działań i poszukiwań The Wooster Group. Choć wprost o tym nie mówi, wydaje się, że bardziej stara się wciągnąć czytelnika w krąg, dostępnego przez medium języka, działania i oddziaływania artystów, niż nazwać i objaśniać ich dążenia. Lub o nie wypytywać artystki. Tu wyrazy uznania należą się tłumaczowi, Grzegorzowi Stępniakowi, którego przekład umożliwia polskiemu czytelnikowi nie tylko takie odczytanie, ale też odczucie oddziaływania tekstów rozmów.
Autor na początku książki wielokrotnie zastrzega, że pełne poznanie procesu twórczości Grupy na podstawie archiwum nie jest możliwe, a jednak z pasją i sporym wysiłkiem podejmuje swoje poszukiwania, ufając, że mogą dać pewien „wgląd” w ten proces. W dużym stopniu mu się to udało, pozwolił zbliżyć się do pracy zespołu i ludzi, którzy w niej biorą udział. To wydaje mi się najważniejsze, choć ta część książki pozwala też na lektury idące innymi ścieżkami. Konkretne i szczegółowe badania pozwalają autorowi na wyprowadzenie z nich wniosków i na pewne uogólnienia w ostatnim wywiadzie z LeCompte i w kończącym książkę eseju Tylko praktyczne?. W krótkim, zwartym tekście Quick próbuje uchwycić i po swojemu nazwać to, co dla niego najistotniejsze w poszukiwaniach The Wooster Group. Jest to najbardziej wnikliwy i esencjonalny tekst o tym teatrze, jaki czytałam po polsku. Bardzo dla mnie, jako czytelnika Brulionu i jako widza kilku przedstawień Grupy, przekonujący.    
We wstępie Quick mówi o pewnej interesującej Grupę sprzeczności, jaką jest „poszukiwanie głębokich form doświadczenia rzeczywistości, rzucających wyzwanie temu co zwyczajne, które paradoksalnie, zawsze jest negocjowane i filtrowane przez artyzm i sztuczność spektaklu” (s. 18). W polskiej edycji książki kwestie związane ze sztuką, z artyzmem przedstawień, prawie się nie pojawiają. Jest to zrozumiałe, pisanie w perspektywie sztuki o procesach tworzenia wymagałoby zupełnie innych narzędzi. Niemniej w oryginale, w The Wooster Group. Work Book jest mowa o sztuce. Mówią o niej autorki fotografii – Paula Court i Mary Gearhardt. Fotografie stanowią nie ilustracje, ale integralną część książki, i to one od razu przyciągają uwagę czytelnika swoją niezwykłością i artyzmem. Ich autorki bez wątpienia były pod wpływem inspiracji The Wooster Group. To widać choćby w ujęciach – szerokich planach, które ujawniają architekturę przestrzeni i precyzyjną kompozycję scenicznego obrazu, a równocześnie wychwytują ruch, zdarzenie. W zbliżeniach fragmentujących ludzi i obrazy, pokazujących ich współistnienie, w zbliżeniach twarzy aktorów, uchwyconych w momentalnym działaniu. Rewelacyjne zdjęcia są dziełami sztuki fotografii i śladem teatralnego dzieła sztuki­‍-zdarzenia. W pierwszym, długim akapicie Wstępu Andrew Quick analizuje dokładnie jedno zdjęcie – i z tej analizy wyprowadza dalsze wywody. W polskiej edycji nie ma fotografii, o której mówi, i więcej niż połowy innych. Trudno się dziwić, pomniejszone, reprodukowane na nieodpowiednim papierze, tracą głębię i ostrość, niemal całą siłę wyrazu i inspiracji. Wydaje mi się, że ogólna informacja o wyborze zdjęć w przypisie tu nie wystarcza. Czytelnik powinien wiedzieć, co traci.

O ile domyślam się, że to względy finansowe uniemożliwiły właściwą publikację fotografii, o tyle nie bardzo rozumiem, dlaczego dokonano wyboru materiałów archiwalnych z wydania Routledge. Porównując je z materiałami oryginału, miałam wrażenie, że polscy wydawcy nie wierzyli w to, że ktokolwiek chciałby je studiować; zdają się tylko ornamentem książki. Nie przekonuje mnie też powód, dla którego nie przetłumaczono, na przykład, pokreślonych tekstów. Można było zamieścić je obok obrazu anglojęzycznego dokumentu. Quick oprowadza po swoim archiwum, ale też proponuje czytelnikowi własne detektywistyczne poszukiwania. Historycy teatru wiedzą, jak wiele można wyczytać z tego rodzaju materiałów. Choć trzeba przyznać, że takie badania prowadzi się zazwyczaj na oryginalnym tekście, a nie na jego kopiach. Ale tu i tak dysponujemy tylko kopiami, śladami. Okrojono oryginał, ale rozszerzono Chronologię The Wooster Group (do 2015) i dodano, co pożyteczne, polskie ślady – bibliografię (wybór, który mógłby być obszerniejszy) oraz tekst Zbigniewa Bzymka (współpracuje z Grupą), który wolałabym przeczytać w innym miejscu książki, może w aneksie? Umieszczony na jej początku, funkcjonuje jako przedmowa do polskiego wydania, a nie odnosi się do samej książki. Polskie ślady przypominają o wcale licznych kontaktach z Grupą. Choćby takich jak spotkanie w listopadzie 2013 w krakowskiej PWST z Elizabeth LeCompte, która przyjechała do Krakowa w poszukiwaniu śladów prac Tadeusza Kantora.