Praca Waldemara Rapiora jest próbą sformułowania teorii moralności milczącej na podstawie eksperymentu, który autor, socjolog i kulturoznawca, zaprojektował i zrealizował we współpracy z artystą teatralnym Wojtkiem Ziemilskim, scenografem Wojtkiem Pustołą, performerem Seanem Palmerem oraz reżyserką i pedagożką Urszulą Hajdukiewicz.
Skala przedsięwzięcia budzi podziw. Rapior rozpoczął pracę nad badaniem w roku 2015, przez trzy lata przyglądał się socjologicznym i psychologicznym teoriom moralności wraz z historią eksperymentów dotyczących zagadnień moralnych; teoriom estetycznym i związkom pomiędzy sztuką i nauką; wreszcie – wraz ze współpracownikami i współpracowniczkami – zaprojektował zdarzenie teatralne Sean powie parę słów o sobie, składające się z czternastu dylematów moralnych: decyzji, jakie działanie ma wykonać performer, które wspólnie podejmowały osoby uczestniczące w spektaklu-badaniu.
W roku 2018 zespół zrealizował dziesięć wykonań zamkniętych, które odbyły się w Instytucie Teatralnym w Warszawie i w których udział wzięło sześćdziesięcioro badanych, zrekrutowanych drogą otwartego naboru (starano się skomponować możliwie zróżnicowaną pod względem płci, wieku i zaplecza kulturowego grupę), oraz dwa wykonania z udziałem badanych, lecz otwarte dla publiczności, które zostały powtórzone w Scenie Roboczej w Poznaniu. Po każdym z wykonań Rapior przeprowadzał z badanymi lub z badanymi i publicznością wywiady, stanowiące podstawę do formułowania wniosków odnośnie do tego, jak podejmujemy decyzje moralne.
Dodatkowym kontekstem badania (i książki Moralność milcząca) jest opracowanie Bezkarnie. Etyka w teatrze pod redakcją Waldemara Rapiora (2018), zawierające rozmowy z twórcami, twórczyniami, kuratorami i kuratorkami teatralnymi o tym, jak etycznie czynić sztuki performatywne, nad którą socjolog pracował równolegle do projektu o moralności milczącej. Książka zawiera również artykuł Rapiora o etyce w nauce i wywiad z twórczyniami i twórcami Sean powie parę słów o sobie przeprowadzony przez Zofię Małkowicz-Daszkowską.
Po zrealizowaniu eksperymentu badacz zaczął opracowywać dane i przygotowywać książkę, która została opublikowana blisko pięć lat później i dziewięć lat od zainicjowania projektu badawczego. Jest więc na swój sposób imponującym opus vitae o niebywałym rozmachu teoretycznym, erudycji i onieśmielającej metodologii konstruowania zdarzeń performatywnych, polegającej na skrupulatnym budowaniu scenariusza działań performera w wielu wariantach, dających podstawę do wnioskowania o zachowaniach ludzkich.
Tak obszerny materiał stawia przed osobą piszącą o książce Rapiora nie lada wyzwanie. Publikacja inspiruje do rozważań o moralności, będącej sednem eksperymentu,o teatrze i jego współczesnych funkcjach, a także o sposobach wytwarzania wiedzy (szczególnie poprzez sztukę) i ich implikacjach społecznych. Trudno odnieść się do wszystkich trzech wątków, mając do dyspozycji krótką wypowiedź. Zdecydowałem się zmierzyć z trzecim z nich, ponieważ wywołał on we mnie największe poczucie niewygody, zainspirował do rozmyślań i wątpliwości.
Nawet jeśli moje obserwacje sprawią wrażenie polemiki z książką Rapiora, jest to polemika wynikająca z żywego jej przeżywania. Zapoznawanie się z Moralnością milczącą było bowiem dla mnie jednym z tych rzadkich doświadczeń czytelniczych, gdzie podziw miesza się z niezgodą, a ta każe łapczywie przewracać kolejne strony książki. Żywię wielki szacunek dla pracy Waldemara Rapiora i rekomenduję zmierzenie się z Moralnością milczącą każdej osobie, którą obchodzi świat.
Negatywnym punktem odniesienia dla Rapiora w kontekście relacji pomiędzy sztuką i nauką są m.in. eksperymenty Artura Żmijewskiego – szczególnie praca Powtórzenie, gdzie artysta odtwarza eksperyment więzienny psychologa Philipa Zimbardo. Żmijewski umieścił w replice więzienia dwie grupy mężczyzn – jedni wcielili się w role strażników, drudzy osadzonych – i przyglądał się, w jaki sposób zachowują się jednostki, które otrzymały władzę nad innymi. Porównanie pomiędzy Powtórzeniem i Sean powie parę słów o sobie wydaje mi się uzasadnione, ponieważ – mimo odżegnywania się Rapiora od strategii przyjętej przez Żmijewskiego – w obu eksperymentach widoczne są pewne podobieństwa.
Zacznijmy jednak od różnic. Tłem teoretycznym dla praktyk Żmijewskiego łączących sztukę i naukę była filozofia postsekularna, traktująca sztukę jako procedurę prawdy, czyli uprawomocnione narzędzie wytwarzania wiedzy. W ramie postsekularnej prawda rozumiana była jako wierność przekonaniom budowanym na fundamencie naszych doświadczeń życiowych, szczególnie tych, które odcisnęły na nas swoje piętno. Sztuka, która pozwala nam skonfrontować się z tym, co myślimy o świecie, w co wierzymy, współkształtuje naszą prawdę o nim, będącą motorem postępowania – w ten sposób sztuka tworzy wiedzę oddziałującą na rzeczywistość. W konsekwencji sztuka z definicji ma wpływ na to, co nas otacza, a więc działanie artystyczne powinno być opracowywane z myślą o skutku, jaki może przynieść. Na tym opierała się ówczesna teoria i praktyka zaangażowania.
Niewygoda, jaka towarzyszyła mi podczas obcowania z eksperymentem Waldemara Rapiora, wiązała się właśnie z brakiem zaangażowania. Wieloletnie poświęcenie się tej pracy, po to, by stworzyć ciążącą ku obiektywności teorię moralną, wedle której nasze decyzje nie są zakorzenione w trwałych wartościach, lecz wynikają z sytuacji, mają wymiar interakcyjny, motywowane są emocjami i reakcjami zmysłowymi w danej chwili, wydaje mi się niewystarczające z punktu widzenia społecznych aspiracji nauki. Czytając książkę Rapiora, zastanawiałem się, co jest tu stawką. Czy nie jest nią po prostu wybitna praca akademicka, która wymaga zaproponowania oryginalnej teorii w dziedzinie, w której się pracuje? To pytanie wracało do mnie w związku z tomem Bezkarnie, który powstał z myślą o ukierunkowaniu sztuki i nauki na postępowanie etyczne. Czy fakt, że został zredagowany poza kontekstem naukowym, nie sprawia, że może być otwarcie zaangażowany?
Owa ambiwalencja zawarta w Moralności milczącej jest wyraźnie dostrzegalna, gdy zespół opracowujący spektakl-badanie rozważa różne warianty scenariuszowe. Miałem wrażenie, jakby twórcy i twórczynie docierali do pewnych granic zachowania etycznego wobec uczestniczek i uczestników i tych granic nie chcieli przekraczać – jakby część odpowiedzialna za czynienie dobra zwyciężała w nich z tą częścią, która ciąży ku okrucieństwu. „Nie chcieliśmy stawiać nikogo w sytuacji bez wyjścia” – deklaruje autor (s. 48). Z jakichś powodów Rapior nie zdecydował się na eksperyment, który sprawdzałby, jakie warunki są niezbędne, byśmy czyniły i czynili dobro, choć odnosiłem nieustanne wrażenie, że zarówno osoby twórcze, jak i uczestniczące poszukiwały w ramach eksperymentu przestrzeni pielęgnowania w sobie empatii, wrażliwości i czułości. Z punktu widzenia zmiany społecznej te poszukiwania wydały mi się najbardziej doniosłe.
Sean powie parę słów o sobie wykazuje podobieństwa z eksperymentami Żmijewskiego, w tym z Powtórzeniem, podobnie zresztą jak z eksperymentami Zimbardo i Stanleya Milgrama, który jest dla Rapiora znaczącym punktem odniesienia, w uniwersum myślenia o pozycji i roli osoby sprawczej w procesie wytwarzania wiedzy. Persona badacza, który podczas wykonania spektaklu znajduje się w reżyserce poza (i ponad) polem gry, odsyła do modelu obiektywizmu procesu poznawczego, gdzie (najczęściej) męski podmiot, będący spiritus movens sytuacji, w jakiej postawione są inne osoby, lokuje siebie na zewnątrz, wcielając się w rolę podglądacza.
W tym dostrzegam największy zgrzyt projektu badawczego Rapiora. Lektura Moralności milczącej (i Bezkarnie) dowodzi bowiem jego wrażliwości na zwrot feministyczny, dekolonialny i intersekcjonalny w wytwarzaniu wiedzy i jego kompetentne poruszanie się wewnątrz tych dyskursów, lecz w Moralności milczącej nie zostają one ucieleśnione. Czy powodem – znów – jest strukturalny wymóg związany z polem wiedzy akademickiej, które nie zinternalizowało innej figury badacza niż zewnętrzny obserwator? A może czas, który upłynął od 2015 roku, kiedy Rapior rozpoczął swoje badanie, nie obszedł się łaskawie z metodologią, na którą – blisko dekadę temu – badacz postawił? Mając na uwadze podejścia, takie jak badania w działaniu, etnografia zaangażowana czy badania w oparciu o własną biografię, które nabrały rozmachu w ciągu minionej dekady, mam poczucie, że wybrany przez Rapiora sposób wytwarzania wiedzy jest dziś trudny do obronienia.
Gorąco polecając lekturę Moralności milczącej, zachęcam więc do znalezienia własnego punktu widzenia na wnioski płynące z eksperymentu Waldemara Rapiora. Dla mnie jest on najśmielszy tam, gdzie bada dobro i gdzie przez skorupę naukowego obiektywizmu przebija zaangażowanie po stronie dobra. Bo milczenie dobra jest nie do zniesienia.